poniedziałek, 5 marca 2007

mp3 z sieci - próba uporządkowania dyskusji (część pierwsza)

O mp3 i nielegalności (?) ściągania muzyki z sieci, hordach policji i utajnionych agentów kontrolujących nasze mieszkania napisano krocie. I bardzo często w tym szumie medialnym albo wprost nieprawdziwie, albo przemilczając kilka ważnych informacji. Dla dobra ewentualnej dyskusji kilka słów wyjaśnień:

Utwory można kopiować i wymieniać się nimi w gronie rodziny i bliskich znajomych. Można też je nagrywać - jak nadaje w radiu trójka coś ciekawego, możemy włączyć "rec". Jak nadają coś w tv - w grę wchodzi video, dvd czy inny recorder. Oczywiste, prawda? Obecnie nie ma przepisu który INACZEJ traktowałby internet - jeśli coś jest w internecie, możemy teoretycznie z niego korzystać, tak jak z radia czy tv - innymi słowy możemy ściągnąć sobie film czy mp3. Cała ta konstrukcja nazywa się "dozwolonym użytkiem prywatnym (osobistym)" (art. 23 prawa autorskiego)

Gdzie jest więc hak czy też haczyk? Ano, są co najmniej dwa, filozoficzny i bardziej praktyczny. Filozoficzny hak przejawia się wypowiedziami niektórych prawników (oraz prawie wszystkich producentów audio video), iż trzeba zmienić myślenie o dozwolonym użytku osobistym. Instytucja ta, zasłużona i dość wiekowa, kiedyś sprawdzała się wyśmienicie, ale w dobie cyfrowej musimy ją istotnie przeformułować. Kiedy kolega pożyczał od kolegi płytę winylową i nagrywał ją na grundigu na kasetę magnetofonową czy też korzystał z opcji nagrywania na poczciwym video, zarówno zasięg takich działań był ograniczony, jak i nie było wątpliwości, co jest oryginałem, a co kopią. W internecie sytuacja wygląda całkowicie inaczej - działania niszowe i koleżeńskie przerodziły się w masowy ruch, a bit oryginału jest tożsamy z bitem kopii. Stąd apel i tendencja do zmiany przepisów i interpretacji. Co wcześniej lub później nastąpi. Póki co jednak, można upierać się (i upór ten poparty jest wypowiedziami wielu profesorów prawa), że do czasu zmiany przepisów wolno nam ściągać pliki z internetu. Byle były to utwory uprzednio rozpowszechnione ("za zezwoleniem twórcy w jakikolwiek sposób udostępnione publicznie" - warunek ten wyłącza więc z użytku prywatnego nieopublikowane premiery i większość bootlegów);

Inaczej wygląda kwestia udostępnienia utworów. Rozpowszechniać pliki nam wolno, ale jak stanowi przepis - tylko w ramach rodziny i bliskich znajomych ("przez krąg osób pozostających w związku osobistym, w szczególności pokrewieństwa, powinowactwa lub stosunku towarzyskiego"). Innymi słowy: płytę z muzyką możemy dać siostrze lub koledze, nie możemy jej jednak dać do ściągnięcia każdemu przez internet, albowiem ów "każdy" nie pozostaje "w związku osobistym" (teoretycznie OK jest zamknięty serwer wpuszczający tylko znajomych po weryfikacji). Ale nam wolno ściągnąć (nie udostępnić!) od każdego, nawet jak nie pozostaje z nami w "związku osobistym".

Pozostaje hak drugi - techniczny. Korzystając z sieci peer-to-peer (np. emule) ściągając muzykę czy film jednocześnie je rozpowszechniamy - tak zbudowano tę sieć. Napster w dawnych dobrych czasach umożliwiał jedynie ściągnięcie plików, obecne programy "wymuszają" ich udostępnienie. A jak opisano powyżej, o ile pobranie da się usprawiedliwić, to udostępnienie wykraczające poza "związek osobisty" nie. Pozostaje nam więc albo zaniechanie korzystania z takich programów, albo znalezienie usługi, która nie wymusza jednoczesnego rozpowszechniania. Taką usługą są np. słynne rosyjskie serwisy typu allofmp3.ru czy gomusic.ru. Serwisy te są płatne, ale zapłata to ułamek kwot które musielibyśmy płacić w itunes czy podobnych sklepach. Cały dowcip opiera się na pewnej bezczelności - serwisy te opłacają się w rosyjskim ZAIKS-ie (organizacja zbiorowego zarządzania prawami, mniejsza z tym co to oznacza) i ponoć wedle rosyjskiego prawa uprawnia to do wystawienia plików w internecie. A nas - tym razem zgodnie z polskim prawem autorskim - teoretycznie uprawnia do skorzystania z dozwolonego użytku osobistego i pobrania pliku (jak już pisałem ściągać możemy od każdego, nawet "nieznanego").

Podsumowując jednym zdaniem - wolno nam ściągać mp3 z internetu, nie wolno nam rozpowszechniać (udostępniać). Sieci peer-to-peer (jak emule) "wymuszają" rozpowszechnianie więc korzystanie z nich pociąga za sobą istotne ryzyka.

UWAGA - powyższe - nie odnosi się do programów komputerowych. Programy nie mają dozwolonego użytku prywatnego. Programów nie wolno ani rozpowszechniać, ani ściągać, ani nawet pożyczać legalnej kopii (!). Jeśli macie nielegalne programy, nie obronicie się.

W następnym odcinku kto może nam zrobić krzywdę. Czyli opowieść o tym, kto i kiedy ma prawo skontrolować nasz komputer. Uprzedzając wypowiedź nie istnieje coś takiego jak "cennik" za mp3. O ewentualnym obowiązku zapłaty może zdecydować jedynie sąd (wedle uznania i przepisów, a nie "cennika"). Nigdy policja, BSA czy inne twory.

(c) Marcin Maruta 2007

1 komentarz:

Unknown pisze...

Mam pytanie:
Czy tak samo sprawa się ma ze zeskanowanymi czasopismami itp.?

Pytam bo bardzo lubię czytać zagraniczne ,które są bardzo drogie i niekiedy można je dostać wyłącznie na zamówienie!!!

Moglibyście napisać o tym jakiś krótki antykół ???
PROSZĘ